sobota, 9 sierpnia 2014

1. Końce i początki

Witam na moim blogu.
Pierwszy post, więc powinnam objaśnić co nieco odnośnie tego, co tu się będzie działo. Będę tu opisywać swoje życie, które raz bywa ciekawsze, raz mniej, aczkolwiek założyłam tego bloga, bo uważam, iż wiele sytuacji jest wartych wspomnienia. Chciałabym przez swoje doświadczenie motywować inne osoby do podejmowania odważnych kroków w życiu i nie oglądania się za siebie. Bądźcie czujni!

Często przeglądam blogi i 80% z nich dotyczy bycia au pair w innych krajach. Temat być może już oklepany, ale jak wiadomo wiele osób to przeżyło i wciąż przeżywa a jeszcze więcej się waha. Nic dziwnego. Na stronach internetowych "zawód au pair" jest opisywany jako największa przygoda życia, a właśnie takiej przygody oczekuje każdy młody człowiek. Jest sporo pozytywnych opinii, są też negatywne (odnoszę wrażenie, że tych jest więcej), dlatego chciałabym przekazać to, co ja wiem na ten temat, czyli co mi samej było dane przeżyć.

Ciężko jest być w klasie maturalnej. Presja ogromna i nie dotyczy ona wyłącznie wyników z matur, ale także dostania się na upragniony kierunek do wymarzonego miasta. W mojej klasie wszyscy pragnęli jednego : dostania się na medycynę. Absolutnie każdy tego chciał. Czasami zastanawiałam się, czy to pragnienia moich znajomych, czy ich rodziców, ale tak czy siak słowo 'medycyna' pojawiało się w ostatniej klasie liceum przynajmniej kilkanaście razy w ciągu dnia. Ekscytacja moich znajomych była niesamowita. Gdyby osoba trzecia podsłuchała ich rozmów np. w listopadzie, mogłaby stwierdzić, że już się dostali na uniwersytet, a teraz się cieszą i wymieniają uwagi dotyczące kierunku. Nie mogłam tego słuchać, ponieważ ja sama nie do końca wiedziałam co chcę robić w życiu. Wiedziałam tylko jedno - nie chcę być lekarzem, ani iść na uniwersytet medyczny. Mnóstwo kierunków się przewijało, ale ciężko mi było zdecydować. Ciężko też było o wsparcie ze strony rodziców. Niby nie było kasy na studia, żyło się bardzo przeciętnie, ale mama wciąż powtarzała, że zaloguję się na studia medyczne choćbym ją błagała by tego nie robić. Nawet tego nie słuchałam. Myślałam przez cały rok. Czytałam najróżniejsze strony internetowe, obserwowałam jak sytuacja finansowa w domu, na ile będę mogła sobie pozwolić. Maturę zdałam bardzo dobrze (chociaż nie sądzę, aby z takimi wynikami gdziekolwiek przyjęto mnie na lekarski) i nadszedł czas logowania. Dodam jeszcze, że moje relacje z mamą były bardzo przeciętne, często się kłóciłyśmy, głównie ze względu na to, iż obie jesteśmy uparte i zawzięte, spod tego samego znaku zodiaku, więc momentami wymieniałyśmy głośniej swoje zdania na temat wielu spraw. Zrozumiałam, że muszę się wynieść z domu, ale chcę przeżyć przygodę życia. Wybrałam au pair. Nic nie powiedziałam rodzicom, na program zarobiłam sama i wszelkimi sprawami związanymi z programem również zajmowałam się sama. Z czasem im oczywiście oznajmiłam, trwała "wojna", gdyż mama za nic w świecie nie chciała do tego dopuścić. Ale w końcu od długiego czasu byłam absolutnie pewna tego co robię. Sam proces poszukiwania rodziny oczywiście trwał sporo, rodziły się wątpliwości - największą rzecz jasna byłą znajomość języka. Ale spokojnie, jakoś to poszło i już po piątym matchu zdecydowałam się na rodzinkę. Dokładnie 5 października 2012 zjawiłam się w mieście, w którym spędziłam dłuuugi rok. Dublin.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz